Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Miś Uszatek Miś Uszatek
310
BLOG

Temida ślepa? Temida bezmyślna? Temida…?

Miś Uszatek Miś Uszatek Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Temida ślepa? Temida bezmyślna? Temida…?

Muszę dokonać wprowadzenia do poniższego materiału, żeby przedstawić początek mojego konfliktu ze Spółdzielnią Mieszkaniową „DOMHUT” z obecną siedzibą: ul. Duracza 6 lokal b6 01-892 Warszawa (apartamentowiec) i powstałymi problemami z Sądem powszechnym. Był rok 1994 a ówczesnym Premierem Rządu był Waldemar Pawlak, ważnym dla opisywanej sprawy Ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa była Barbara Blida z partii SLD, której przewodzi Leszek Miller będący w latach 80’tych Sekretarzem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (ówczesnej przewodniej siły narodu) a dyrektorem departamentu Minister Barbary Blidy był Jerzy Krzekotowski. Jerzy Krzekotowski będąc dyrektorem w Ministerstwie Budownictwa był także radcą prawnym Spółdzielni „DOMHUT” z ówczesną siedzibą w 01-883 Warszawa przy ulicy Perzyńskiego 14, o którym można się dowiedzieć, że to: „Oddany ludziom społecznik. Solidny obrońca słabszych”.

Ustawa z dnia 12 10 1994 roku o Przekazywaniu zakładowych budynków mieszkalnych przez przedsiębiorstwa państwowe w związku z Ustawą z dnia 12 11 1994 roku o Najmie lokali i dodatkach mieszkaniowych.

Istniejące i gotowe do wejścia w życie Ustawy, regulowały los mieszkańców mieszkań zakładowych Huty „Warszawa”, ale po co było czekać na przekazanie mieszkań zgodnie z Ustawą jak można było „lepiej” zrobić to bokiem z pomocą Aktu notarialnego z dnia 12 września 1994 roku. Darczyńcą 38 budynków mieszkalnych, wieżowców i 3 piętrowych bloków była Agencja Kapitałowo – Rozliczeniowa S.A. w Warszawie. Obdarowanymi byli działacze PZPR z Huty „Warszawa” oraz „obrońcy” mieszkań zakładowych Huty „Warszawa” z Krystyną Krzekotowską, żoną Jerzego Krzekotowskiego – przypadek?
Temida ślepa? Temida bezmyślna? Temida…?

Po otrzymaniu darowizny SM „DOMHUT” rozpoczęła w październiku sprzedaż tych mieszkań lokatorom – nie wiadomo gdzie poszły pieniądze z tej sprzedaży, bo na pewno nie na remonty tych bloków. Spółdzielnia „DOMHUT” rozdawała mieszkańcom deklarację członkowskie przynależności do Spółdzielni, ale ja znając zasady komunistycznych działań spółdzielczości takiej deklaracji nie podpisałem i nadal byłem najemcą mieszkania w zasobach spółdzielni „DOMHUT”. Tu rozpoczęły się kłopoty, bo SM a priori przyjęła, że jestem członkiem SM „DOMHUT”, pomimo że byłem najemcą. SM „DOMHUT” nie stosowała wobec mnie prawa jak dla najemcy ale traktowała mnie jak członka SM i stosowała przepisy prawa wobec mnie, jak dla członka spółdzielni. W tej sytuacji wszystkie wypowiedzenia stawek czynszu i innych opłat były bezprawne. Radcą prawnym SM „DOMHUT” był Jerzy Krzekotowski.

Uważałem, że zacząłem żyć w wolnej Polsce i prawo jest prawem a sprawiedliwość sprawiedliwością. Sąd powszechny szybko pokazał mi gdzie jest moje miejsce w szeregu i dla kogo jest prawo a kim ja jestem w mojej Ojczyźnie.

1. Początek 1996 roku i otrzymuję pozew sądowy a pozywa mnie SM za zaległości czynszowe. Spokojnie idę do sądu, wierząc w sprawiedliwość. Po prawie 2 letnim postępowaniu ogłoszony jest wyrok, że jako członek SM muszę zapłacić żądane pieniądze przez SM. Mój pełnomocnik wiedząc, że jestem najemcą zażądał pisemnego uzasadnienia wyroku, bo w jego ocenie sąd podszedł stereotypowo uznając, że jak mieszkam w mieszkaniu będącym własnością SM, to jestem członkiem SM. Ja zaś nadal byłem najemcą, czego sąd nie zauważył. Po ok. roku oczekiwania na pisemne uzasadnienie wyroku, otrzymałem z sądu informację, że akta sprawy zaginęły i mam dostarczyć dokumenty w celu ich odtworzenia. Po odtworzeniu akt, SM zmieniła pozew na bezumowne zajmowanie mieszkania i zażądała odszkodowania. Jednocześnie SM złożyła do Prokuratury wniosek o nakazanie umieszczenia mnie w domu opieki społecznej, ponieważ jako niewidomy stanowię zagrożenie dla życia i zdrowia sąsiadów. W moim mieszkaniu był pożar w roku 1993 i to miało być podstawą uzasadniającą moje umieszczenie w ośrodku opieki społecznej. Przedstawiłem w Prokuraturze dokumenty prowadzonego po pożarze postępowania wyjaśniającego, z którego wynikało, że przyczyną pożaru mogą być: zaprószenie ognia, zwarcie instalacji elektrycznej lub podpalenie. Prokurator sprawę umorzył. Kiedy siedziałem z nowym adwokatem z urzędu, podeszła do nas pełnomocnik SM i zwróciła się do mojego adwokata: „Dzień dobry, ma pan wątpliwą przyjemność reprezentowania pana Adamiaka a czy ja mogę pana prosić na rozmowę na osobności?”. Mój mecenas poszedł na rozmowę i wrócił, kiedy wchodziliśmy na ogłoszenie wyroku po odtworzeniu akt sprawy. Wyrok zapadł muszę zapłacić odszkodowanie za bezumowne zajmowanie lokalu, czyli że nie jestem najemcą. Mój adwokat wniósł o pisemne uzasadnienie wyroku a ja później przesłałem mu moją umowę najmu na mieszkanie zawartą z Hutą „Warszawa”. Adwokat wniósł apelację, ale nie poinformował mnie o jej treści. Później okazało się, że przedstawił moją umowę ale nie sprzeciwił się zasądzeniu ode mnie odszkodowania za bezumowne zajmowanie mieszkania. Doszło do apelacyjnej rozprawy, o której mój adwokat z urzędu mnie nie poinformował. Sąd odwoławczy zmienił wyrok, uznał że mam umowę najmu, ale utrzymał zasądzone odszkodowanie za bezumowne zajmowanie lokalu, ponieważ mój adwokat z urzędu nie zakwestionował tej zasądzonej kwoty. O tym wyroku dowiedziałem się po ok. 4 miesiącach, bo mój adwokat mnie nie poinformował, co zamknęło drogę do kasacji w Sądzie Najwyższym.

2. Rok 2006 i nowa sprawa z powództwa SM, ale tym razem o eksmisję z mieszkania. Sprawa potoczyła się dość szybko a Sędzia okazał się mądrym człowiekiem. Zapadł wyrok w dwóch instancjach odrzucających eksmitowanie mnie z mieszkania. Sąd pierwszej instancji dodatkowo stwierdził, że w sprawie z 1996 roku Sąd nie przeprowadził rozprawy merytorycznie, SM usunęła niektóre dokumenty z teczki mieszkaniowej dostarczonej sądowi na rozprawę i dodatkowo stwierdził, że SM „DOMHUT” przez okres 10 lat nie stosowała wobec mnie obowiązującego prawa, tak więc wyrok z 1996 roku nie może być podstawą do eksmisji. Jak widać w 1996 roku zapadł wyrok wewnętrznie sprzeczny w dwóch instancjach mówiący, że mam umowę najmu i płacę odszkodowanie za brak tej umowy a w roku 2006 sąd stwierdził, że wyrok z 1996 roku nie był rozpoznany merytorycznie. Mój pełnomocnik z urzędu włożył w sprawę wiele pracy co zauważył sąd i nakazał wypłacenie podwójnego wynagrodzenia dla pełnomocnika z urzędu.

3. Zabawa trwa dalej i oto w roku 2005 dostałem sądowy nakaz zapłaty. Nie będąc prawnikiem nie wiedziałem, że od tego nakazu mogę się odwołać. Kiedy się dowiedziałem, że nakaz to jak wyrok, wniosłem o przywrócenie terminu i ustanowienie pełnomocnika. Sąd odrzucił mi przywrócenie terminu, stwierdzając że zbyt długo czekałem i jakby nie zauważył, że jestem ślepy i to utrudnia mi ocenę kierowanej do mnie korespondencji pisanej dla widzących. Tak więc, brak znajomości prawa i ślepota uniemożliwiła mi ocenę tego nakazu. Stał się on prawomocny.

4. Rok 2006 kolejny nakaz sądowy, ale tym razem w porę zażądałem pełnomocnika z urzędu do sądowego nakazu zapłaty. Moim pełnomocnikiem był były Sędzia Sądu Najwyższego i w pierwszej instancji sprawę prawomocnie wygrałem, a sąd stwierdził że SM nie stosowała obowiązujących przepisów prawa.

5. Rok 2012 i kolejna sprawa, ale ta też została wygrana. Sąd w 15 stronicowym uzasadnieniu przedstawił, że ja nie mogłem się zapoznać z doręczoną korespondencją. Tu należy zwrócić uwagę, że sąd zauważył moją ślepotę i to, że pisze się do mnie dokumenty możliwe do odczytania przez osoby widzące. Sąd przywołał Art. 61 Kodeksu Cywilnego, w którym: „Oświadczenie woli, które ma być złożone innej osobie, jest złożone z chwilą, gdy doszło do niej w taki sposób, że mogła zapoznać się z jego treścią. Odwołanie takiego oświadczenia jest skuteczne, jeżeli doszło jednocześnie z tym oświadczeniem lub wcześniej.” Jak osoba niewidząca ma się zapoznać z dokumentem napisanym dla osób widzących, którego drugi egzemplarz nie jest sporządzony pismem dla osób niewidomych?

6. Rok 2013 i kolejna sprawa, tak samo jak poprzednie za zaległości czynszowe. Tym razem sprawę przegrałem a SM przez swojego pełnomocnika udowadniała, że ja mam swojego pełnomocnika, który jest w stanie ocenić kierowane przez SM „DOMHUT” do mnie ich dokumenty. Tymi pełnomocnikami mieli być asystenci osób niepełnosprawnych, którzy pomagają mi w codziennych problemach życiowych. Pomagają w zakupach, przemieszczaniu się, wizytach lekarskich i innych sprawach bytowych. Posiadam dokument Ośrodka Nowolipie, skąd otrzymuję pomoc asystencką i w tym dokumencie jest napisane, że asystent nie jest moim pełnomocnikiem, nie ocenia merytorycznie czytanego mi pisma a jedynie pomaga w codziennych sprawach bytowych. Oczekuję na rozprawę apelacyjną.

7. Rok 2014 i ten sam problem, czyli kolejna sprawa. Sprawę przegrałem, bo sąd odrzucił wniosek mojego pełnomocnika o powołanie biegłego z zakresu przedstawienia, czy osoba niewidząca jest w stanie ocenić czytane dokumenty i jaki rodzaj tych dokumentów. Tak więc sędzia, która widzi oceniła życie osoby niewidzącej. Być może jest fachowcem w tej dziedzinie oceny osób niewidzących i ich funkcjonowania w życiu codziennym? Sędzia, która w pisemnym uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że kierowane do mnie pisma o zmianach opłat czynszowych są dla mnie zrozumiałe, bo są napisane jasno i zrozumiale. Tak więc, sędzia weszła w kompetencje biegłego, który zna się na życiu i problemach osób niewidzących. Teraz pora czekać, kiedy sędzia zamiast biegłego od elektryczności lub pożarów sama będzie oceniać sprawy merytorycznie. Rozumiem, że dla sędziny obliczanie wielu iloczynów i zsumowanie ich w pamięci nie jest dla ślepego problemem. Taki krótki przykład: 38.3 x 7.55 jest łatwe w pamięci do obliczenia a do tego dochodzi kilka dodatkowych podobnych pozycji, które na koniec należy zsumować. Sprawa czeka na apelację.

8. Rok 2015 i już mam kolejny nakaz sądowy do zapłaty. Rozpoczęła się droga sądowa zanim dojdzie do pierwszej rozprawy.

Dowiedziałem się, że SM „DOMHUT” kieruje sprawy przeciw mnie co roku, żeby wnioskowana kwota nie przekroczyła 10 tysięcy złotych, dlatego że mogę wnieść do Sądu Najwyższego o kasację wyroku. Jak SN uzna, że mam rację i nie traktuje się mnie zgodnie z prawem, jako osobę niewidomą to stanie się ten wyrok SN wykładnią dla innych sądów. Co ciekawe, to żaden dokument wysłany z sądu nie jest pisany alfabetem dla niewidomych tylko osoby widzące mogą go odczytać. Gdybym ja napisał pismo do sądu alfabetem dla niewidomych i sąd nie mógłby tego przeczytać, to wezwałby mnie do opłacenia biegłego w celu przetłumaczenia to na język dla widzących. Jak widać, w drugą stronę to nie działa. Dla kogo jest zapis w Artykule 32 Konstytucji RP (chyba muszę zapytać o to Orwell’a):
„1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.”

SM „DOMHUT” składa pozew do Sądu językiem możliwym do czytania przez osoby widzące, Sąd kopię pozwu przesyła do mnie ale nie jest on przetłumaczony na język dla osób niewidzących. Po otrzymaniu tego pisma sądowego mam się zapoznać z jego treścią, zrozumieć i podjąć odpowiednie czynności procesowe zakreślone w terminie nadanym przez Sąd – przeważnie, to 7 lub 14 dni. Tak więc, SM może przeczytać, Sąd może przeczytać a ja nie i do tego muszę podjąć czynności procesowe i zweryfikować doręczone dokumenty – jak to mam zrobić, kiedy Sąd i SM „DOMHUT” nie kierują pism do mnie pisanych alfabetem Braill’a? Tak więc: bęc ślepego w czoło i już jest wesoło, co Sędziowie?

Temida ślepa? Temida bezmyślna? Temida…?W mojej głowie zrodził się szaleńczy projekt zapisu prawnego, który moim zdaniem powinien być umieszczony w Kodeksie Cywilnym, Kodeksie postępowania Administracyjnego i Kodeksie Karnym a mówiłby on: kto pozywa przed sąd powszechny lub występuje na drodze KpA lub KK, pod rygorem nieważności powinien informować, że osoba przeciwko której występuje jest osobą niewidzącą lub osobą niepełnosprawną intelektualnie w celu ustanowienia dla niej pełnomocnika z urzędu pod rygorem oddalenia pozwu lub skargi lub innego dokumentu stawiającemu tej osobie zarzuty. Rozpocząłem pielgrzymkę w celu wprowadzenia tego zapisu w życie i odbiłem się od ściany bezmyślności, w szerokim tego słowa znaczeniu.

A. Zwróciłem się pod koniec 2009 roku do Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego, ale z jego biura otrzymałem odpowiedź, że RPO nie może tego załatwić a ja mam się zwrócić do Sejmu. Odpowiedziałem, że RPO składa coroczne sprawozdanie ze swojej działalności na początku roku i wtedy może wspomnieć o takiej sytuacji. Biuro RPO na moje pismo odpowiedziało, że jeżeli nadal będę pisał do RPO w tej sprawie, to moje pisma pozostaną bez odpowiedzi.

B. Kolejnym był Marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski ale tu nawet żadnej odpowiedzi nie otrzymałem.

C. Następną była Komisja ds. osób niepełnosprawnych i tu także nie otrzymałem żadnej odpowiedzi..

D. Pora przyszła na Komisję Przyjazne Państwo Janusza Palikota i tu też brak odpowiedzi. Jak widać, Sejm uznał mnie za obywatela, któremu nie warto poświęcać czasu i pochylić się nad jego sprawą.

E. Napisałem do ówczesnego ministra Sprawiedliwości, Jarosława Gowina. Odpowiedź z MS była mijająca i nic nie wniosła do mojej sprawy. Napisałem do Biura Poselskiego Jarosława Gowina w Krakowie z prośbą o pomoc w tej sprawie i nie pozostawianie jej bez odpowiedzi. Nigdy nie otrzymałem z biura Posła Jarosława Gowina żadnej odpowiedzi, choć przyszło do mnie pocztowe potwierdzenie odebrania mojego listu przez Biuro Poselskie Jarosława Gowina.

F. Przed wyborami prezydenckimi 2015 roku wysłałem pocztą e-mail swój wniosek i opis z jakimi trudnościami się borykam. Odpowiedź przyszła formalna i jakby sztampowa a ja myślałem, że Kancelaria Prezydenta prześle mojego e-maila do właściwego sprawie urzędu.

„Temat: Nr BLO.0600.18626.04.2015.KM
Data: 2015-06-16 18:00
Nadawca: „Stanowisko informacyjne w BLO” <listy@prezydent.pl> Pan Andrzej Adamiak
Szanowny Panie
Biuro Listów i opinii Obywatelskich Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej potwierdza wpływ Pana e-maila z 17 maja 2015 roku nadesłanego do wiadomości Kancelarii Prezydenta RP.
Z uwagą zapoznaliśmy się z Pana spostrzeżeniami i postulatami.
Uprzejmie informujemy, że listy przedstawiające różne problemy oraz zawierające opinie, uwagi i postulaty dotyczące istotnych dla kraju i obywateli kwestii (w tym obowiązujących przepisów) są na bieżąco przekazywane właściwym merytorycznie komórkom Kancelarii.
Jednocześnie swoje uwagi dotyczące sytuacji osób ociemniałych biorących udział w różnych postępowaniach toczących się przed organami publicznymi może Pan przekazać także Pełnomocnikowi Rządu do Spraw Równego Traktowania (adres: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania, 00‑583 Warszawa, Al. Ujazdowskie 1/3).
Z poważaniem
Magdalena Kycia
Główny specjalista
Biuro Listów i Opinii Obywatelskich
Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
ul. Wiejska 10, 00-902 Warszawa
tel. +48 22 695 26 56, fax +48 22 695 22 38
e-mail: blo@prezydent.pl”

Temida ślepa? Temida bezmyślna? Temida…?Tak właśnie Państwo zachęca człowieka niepełnosprawnego ruchowo, ślepego do zaniechania upominania się o swoje prawa. Dobrze się kopie w kalekę i skutecznie. Do SM „DOMHUT” napisałem pismo, w którym poprosiłem o pisanie do mnie drugiego egzemplarza tekstu językiem czytelnym dla osób niewidzących. Chodzi o to, że gdy ktoś mi czyta pismo pisane językiem widocznym tylko dla widzących, to ja mogę to pismo zweryfikować czytając je sobie bo mam drugi egzemplarz napisany językiem dla niewidzących. Może istnieć sytuacja, że osoba czytająca mi tekst może się pomylić, przeoczyć zdanie lub popełnić inny ludzki błąd a ja tego czytanego tekstu nie jestem w stanie zweryfikować. SM „DOMHUT” już dwukrotnie po odebraniu mojej prośby napisali pismo do mnie językiem czytelnym tylko dla widzących.

W tak ważnych sprawach, nie ma obligatoryjnego obowiązku pisania do ślepych językiem dla osób widzących i drugiego egzemplarza językiem dla osób niewidzących. Czy jestem dyskryminowany, kiedy nie mogę odczytać pisma tworzącego skutki prawne a odebranie od poczty uważa się za doręczone skutecznie? Zwróciłem się też z tym problemem do Fundacji Helsińskiej w Warszawie, ale to jak pisanie do dyrekcji dzwonków tramwajowych. Fundacja nie widzi problemu, owszem, nie widzi bo jej pracownicy są osobami widzącymi a jak by to wyglądało, gdyby był zatrudniony u nich niewidzący i dostał do przeczytania list napisany tekstem tylko dla widzących?

Jestem mieszkańcem Warszawy i moim celem jest przekazywanie informacji o tych, którym jest trudno wyjechać na rehabilitację lub uzyskać środki finansowe na pomoc w leczeniu i rehabilitacji. Bardzo proszę wszystkich czytających o przekazywanie informacji o osobach, które opisuję. Dziękuję bardzo za pomoc, w ten sposób pomagasz także innym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo